Wstałem po 6:00.
Wiola miała jechać na 8:00 do lekarza , ale jak zawsze do 8:00 to ona gniła w łółku.
Wyszedłem ok. 8:30.
Pociąg 9:05. Ludzi mało. Robert wsiadł w Częstochowie. Niby 3h jazdy , ale podróż dłużyła mi się. W Radomsku 12:12.
W domu dużo ludzi . Wszyscy przyjezdni ( Jawor , Marciszów i okolice ). Była Edyta z synami. Jej Alek jest większy ode mnie i masywniejszy a ma dopiero 16 lat ( wygląda na 20-22 z budowy ) i jest niezłym ciachem :)
Na cmentarz ok. 13:00. Pogrzeb o 14:00. Po pogrzebie pieszo do knajpy z Aśką , Fryderykiem i Robertem , który żartował sobie z Aśki aż stawało się to niesmaczne.
Miałem jechać o 17:00 ale o 18:00 jest msza za dziadka i postanowiłem zostać. Jedziemy o 19:00 ( bilet 32 i 13 zł ).
W ciągu dnia 2 razy dzwonił Krzysiek(17) ale nie oddzwaniałem i nie odpisywałem. Wiadomo dlaczego. Nie lubię być robiony w durnia i traktowany jak idiota.
W Krakowie o 23:02.
Dostałem od mamy 100 zł.