Komentarze: 0
Z Ernestem R. w jakims banku. Dostał kredyt i byliśmy po pieniądze. Dostał 25 000 ale fizycznie było to 25 banknotów. Jak odbierał je doradziłem żeby pochował je w różnych miejscach (w kieszeniach). Z banku pojechaliśmy do mnie. Chwilę się krzątałem i skorzystałem z łazienki. Na podłodze w łazience było sporo porozrzucanego makaronu czy ryżu (jakby ze spaghetti). Spytałem mamy o co dzodzi. Doszliśmy do wniosku, że ojciec musiał wywalić talerz i nie posprzątał do końca. W tym czasie Ernest cos tam robił. Widząc, że jest nerwowy powiedziałem żeby sam jechał już teraz i nie czekał na mnie bo albo pojedziemy na te zdjęcia , albo nie a jak mu się spieszy to.... Wtedy czuło się, że jednak nie jesteśmy razem.