Komentarze: 0
Ciężko się wstawało.
Ernest odwiózł mnie do pracy.
Nie przyszły żadne ryby i wyrobiłem się szybko. Ludzi bardzo mało i nuda.
Kupiłem sobie brzoskwinie 1,61kgx4,02, serek homogenizowany 1,49zł.
Dzwoniłem do Ernesta. Powiedział, że martwi się co pomyśli moja mama że przywozi "zięcia". Spytałem czy jesteśmy parą. Odpowiedział, NIE. Wkurzyłem się.
Na dworze bardzo ładnie i ciepło.
Uprałem koce. Uzupełniam blog z kilku dni. Rozmroziłem lodówkę.
Okazało się, że wczoraj nie tylko na pikniku rozbił się samolot. Także pod Krakowem.