Komentarze: 0
Wstałem ok. 9:00
Na dworze wielki upał (pow. 30 st.).
Zrobiłem pranie ręczników i pościeli.
Dzwoniłem do Krzyśka czy jedzie czy nie. Nie jedzie. Podobno mu sie nie chce.
Piotr jedzie dziś na pogrzeb koleżanki z klasy, która zginęła w wypadku samochodowym. Wpadł w garniturze tylko na chwilę.
Znowu jestem sam na popołudnie. Musiałem zacząć od dotowarowania :/. Cały dzien mase roboty i ludzi. Ciągle o coś pytają i zawracają dupę. Jestem wykończony. Wyszedłem o 22:20 bo przed samym końcem przywieziono mi cały wózek zwrotów.
W domu 22:50.
W pokoju mam 30 st.