1,Gdzieś w Stanach.
W jakiejś hali były przesłuchania zespołów, wokalistów itp. Nagle na suficie zobaczyliśmy jakieś dziwne ślady. Zarządziłem ewakuację. Gdy wyszliśmy z budynku zobaczyliśmy, że niebo jest ciemne a po chwili zaczęły z niego spadać meteoryty. Byłem ja, Robert i jakiś gościu. Poszedłem do domu z nadzieją, że w niego nie trafi.
Obudziłem się bo nie podobał mi się ten sen.
CD.
Jadę z mamą i Robertem autobusem. Rozmawiamy o tym, że może źle robimy, że wyjeżdżamy, ale może tam będzie bezpieczniej. Przypomniało nam się, że nie mamy biletów więc Robert kupił. Coś tam porzyczył od gościa, który siedział obok nas. Dalej cos rozmawialiśmy i gościu się odezwał do nas z pytaniem "Wy też to macie? "Chodziło mu o jakies przeczucie czy wizję.
Jesteśmy w jakimś domu (nasz dom), w kuchni. Tato coś tam robi przy kuchennym piecu. Zobaczyłem coś na ścianie-jakby królika (cień). Nikt inny nic nie widział. Robert chciał postawić na stole jakiś garnek lub doniczke z kwiatkiem, ale to przenikneło przez stół. Zobaczyłem to i spytałem czy widział co się stało.Odpowiedział "tak". Nie wiedzieliśmy o co chodzi, ale nie baliśmy się. Zacząłem sprawdzać czy też tak mam , ale byłem ok, tato też. Dopiero po chwili zacząłem przenikac przez rzeczy. nagle nie wiadomo skąd pojawił sie wielki gościu i zaczął się do mnie zbliżać. Jakby instynktownie wiedziałem, że to wróg. Złapałem go i zacząłem walic jego głową w co popadnie- tak żeby zabić. To nie było ludzkie tylko jakby nie z tego świata (coś na wzór sagi "Zmierzch" -on wampir ja wilkołak). Gościu stracił przytomność. Nagle jakby zamienił się w wielkiego psa i znaleźliśmy się na dworze na przeciwko siebie. Obok niego były jeszcze 2 inne dziwne psy. Jeden miał albo rogi, albo uszy tak postawione i był pod napięciem, drugi miał cos wspólnego z wodą. Pomyślałem, że skoro ten ma prąd a ten wodę to połączę je i.... Gdy zaatakowali zrobiłem tak. Oni się połaczyli w jakby kulę ( na skutek tego prąd-woda), unieśli się w powietrze i po chwili kula pękła a na jej miejscu pojawiło się stado miłych szczeniąt, które jakby odczarowane zostały. Jeden z nich coś tam powiedział i zaczęły się rozchodzić.
To była jakby kontynuacja snu o meteorytach. Że niby to było następstwo tego. A tu mieliśmy być bezpieczni.